Budzimy się wcześnie bowiem śpimy trochę tak jak by u kogoś na działce

W koło roztaczają się winnice doliny Duero.
Zbieramy więc szybko majdan i dopiero potem zabieramy się za śniadanie. Nasza dzisiejsza atrakcja, ogrody otaczające Solar de Mateus (Dwór Mateus) otwarte są od 9:00. Mamy więc ponad godzinę czasu, jedziemy do McDonalda - ten czynny od 11:00 więc porannej kawy nie będzie. Obok jest Lidl. Zamknięty. Podobnie jak w całej Portugalii wszystkie tego rodzaju przybytki otwierane są w granicach 9:00-12:00, trzeba wziąć na to poprawkę planując podróż w to miejsce.
Bilety na dwór po 9E, same ogrody (opcja dla nas) 6,50E. Rafał z kamera, ja z aparatem. Lecimy na szybki oblot, szybki bowiem ani jego, ani mnie nigdy nie pociągały takie miejsca jednak tym razem dajemy się ponieść urokowi miejsca i schodzi nam tu grubo ponad godzinę!
Zapraszam więc na zwiedzanie ogrodów, wnętrza niby były otwarte, można pewnie było wejść ale biletów nie mieliśmy więc jakoś tak trochę łyso było...



























Zachwyceni opuszczamy ogrody dyskutując między sobą czy owa atrakcja była warta wydania owej kwoty. Dkla mnie tak, mimo, że ogrody nie były jakichś powalających rozmiarów, ale tu nie o wielkość a o jakość chodzi

Czas na szybką ewakuację ku północy, pomaleńku trzeba kończyć nasza przygodę. kaski na głowy i startujemy. Muzyka z głosników umila nam jazdę i tylko te potworne znaki zaczynają mnie denerwować...
Porto 85km
Porto 80km
Porto 75km
Zupełnie jak by trwało jakieś odliczanie a my przecież chcieliśmy to miasto ominąć jako mało turystyczne, jako ostoja przemysłu.
Do zjazdu na północ zostało 3km, do Porto coś około 60ciu, lewa dłoń wciska przycisk interkomu:
- Rafał a może by tak....
Godzinę później mijaliśmy już znak oznajmiający, że jednak Porto będzie nam dane zobaczyć.
Za blisko 30km odcinek autostrady płacimy około 1,3E. Całkiem rozsądnie.
Plączemy się chwilę by w końcu trafić na słynne mosty, na starówkę.
Na zdjęcia z tegoż miasta zapraszam w kolejnym odcinku, na dziś wystarczy obrazków
