Chętnych na wyjazd nie odnotowano. Jedni leczyli kaca, inni mieli familijną niedzielę, a co poniektórzy leczyli spuchniete dupsko, więc pojechałem do Kwidzyna z synem. Impreza zajebista, fajnie przygotowana. Puszki upychano na parkingu, ale na moto można było się wcisnąć aż pod sam paddock.
Generalnie dzień świara dla miłośników jeżdzenia po krzakach. W porównaniu do MotoGP zawody enduro w większym stopniu umozliwiają poczucie atmosfery. Można szwendać się po paddocku, między zawodnikami, włazić na trasę itd. To co zawodnicy wyprwiają na tych endurodwupierdach jest niesamowite. Dołączam kilka fotek wykonanych wszystkomającą komórką
dziewuchy naprawdę dawały radę


start...lot...i lądowanie


oj oj, huston mam problem!!! ale przeważnie kończyło się dobrze

hop hyc






a potem dzidaaaa!




Jak to na takich imprezach bywa, byli też różni wystawcy, między innymi dealer Bety. Pan dealer przekonywał mnie, że w Europie KTMami jeżdżą lanserzy i plebs
tak wygląda cacko nie dla lanserów

ładniutkie :roll:
chiałem zapytać pomarańczowych co oni na to ale mieli sieste
