Maroko w jesiennej scenerii
: wt lis 08, 2011 8:01 pm
Propozycja wyjazdu do Maroka narodziła się w styczniu , podjęliśmy z kolegami decyzję w kilka minut - jedziemy
. Finalnie okazało się że z naszej dziesiątki wypadł jeden kumpel któremu pokrzyżowały plany sprawy zawodowe . Zmniejszeniu uległ skład drugiej grupy za sprawą niepoważnego dealera z Warszawy ... Ostatecznie wyjechało 12 motocykli w dwóch grupach , pierwsza została w Hiszpanii i Portugalii , my pojechaliśmy do Maroka .
Przeprawę promową mieliśmy o 10.00 rano i już po godzinie wjechaliśmy na czarny ląd
. Odprawa na granicy Marokańskiej poszła dość sprawnie , mieliśmy wydrukowane dokumenty odprawy już w Polsce . Na granicy tylko jeden dokument , trzy stempelki i przy pomocy " hellomy friendów" za parę euraków przeskoczyliśmy przejście graniczne . Pierwsze wrażenia bardzo pozytywne , droga do TETOUANu prowadzi bardzo dobrej jakości drogą wzdłuż morza . W TETOUANie szukamy punktu wymiany walut , na skrzyżowaniu podjeżdża uśmiechnięty lokales na komarku, zagaduje,wita się i proponuje pomoc . Bardzo miły akcent na powitanie ale jesteśmy pewni że nie będzie tak zawsze , przecież muszą oskubać niewiernych
. Wymieniamy kasę , na ulicy podchodzi przesympatyczny jegomość , wymieniamy uprzejmości i uściski , zapewnia nas że Maroko to wspaniały kraj i bardzo życzliwi ludzie ... Hmmmm zobaczymy . Zmotoryzowany lokales prowadzi nas do medyny - tak nazywa się stara część każdego miasta - chcemy coś zjeść . Trafiamy do knajpy dla turystów , dobre żarcie , parę występów i skubanie niewiernych na koniec . Już wiemy że nie ma nic za darmo , ale było fajnie
.
Jedziemy na południe , nocleg mamy zaplanowany w CHEFCHAOUEN , w górach RIF - największe uprawy haszu
. Wszyscy w kraju przestrzegali aby się nie dać sprowokować , paru naszych już siedzi
.
Odjeżdżamy z nad morza w kierunku gór , droga robi się kreta , widokowa lecz asfalt jest tragicznej jakości - baaaardzo śliski , świeci się jak psu ...
Dojeżdżamy do bardzo sympatycznego miasteczka w górach i tutaj juz poznajemy prawdziwe życie Maroka - naganiacze , handlarze , " pomocnicy", sami " hallomyfriendzi". Próbujemy zgodnie z obietnicami osób które były wcześniej w Maroku znaleźć supermarket z piwem i żarciem i tutaj zdziwienie - nic takiego nie istnieje . Trudno , wracamy do hoteliku na regionalne żarcie .


Następnego dnia jedziemy piękną , widokową drogą przez góry RIF do FEZu , kulturalnej stolicy Maroka . Mijamy małe miasteczka w górach , w jednej z miejscowości główna droga krajowa prowadzi środkiem wielkiego targowiska - kury , barany , stery owoców , niesamowity ruch i jazda 10km/h dziurawą , szutrową drogą
. Mieliśmy na szczęście umówionego przewodnika po FEZie ,sporo spóźnieni po ciekawej drodze wpadamy do medyny , przebieramy się w 5 minut i biegiem zwiedzać miasto . Nie da się zwiedzić FEZu bez przewodnika ( no chyba że w ciągu tygodnia , gubiąc się setki razy
) , nie chcę czegoś pomieszać ale z tego co pamietam to ulice Medyny mają 50 km długości , znajduje się tam 80 000 sklepików . Najważniejsza jest farbiarnia znana ze zdjęć , filmów i artykułów w National Geographic , niesamowite wrażenie i smród . Uliczki mają swój niesamowity klimat . Znajduje się tam najstarszy Uniwersytet na Świecie ... Spędziliśmy w FEZie 5 godzin , zmęczeni ale zadowoleni jemy kolację z naszym przewodnikiem w fajnej , czystej knajpce . Generalnie FEZ jest super




Następnego dnia jedziemy na południe , Sahara i MERZOUGA czeka
Drogi w Maroku są niezłej jakości , ruch samochodów nasila się w pobliżu dużych miast i na wybrzeżu , pozostałe drogi są bardzo mało uczęszczane... Otwarte przestrzenie , piękne widoki towarzyszą nam cały czas . Wszędzie towarzyszy nam powszechna akceptacja i wielki szacunek dla motocyklistów - wciąż pamiętają o Dakarze ... Jedziemy białymi drogami drugiej kategorii ale ich stan nas pozytywnie zaskakuje , podobnie jak czasami ich oznakowanie ( to juz negatywnie ) - nikt nie zna "robaczków "
. Ze względu na spokojne tempo jazdy robimy dziennie około 200 km , w połowie następnego dnia docieramy na SAHARĘ
.
Ale wielka piaskownica , wiekszość SAHARY nie jest piaszczysta lecz kamienista , czarna
. Rejon najwyższych wydm - ERG CHEBBI - to mekka motocyklistów . Niesamowite klimaty i przyjaźni ludzie ( nastawieni jednak na biznes ) . Napawamy oczy pięknymi widokami i mocno nakręceni postanawiamy zobaczyć zachód słońca z najwyższej wydmy - 150 m wysokosci
. Robi wrażenie






Przeprawę promową mieliśmy o 10.00 rano i już po godzinie wjechaliśmy na czarny ląd






Odjeżdżamy z nad morza w kierunku gór , droga robi się kreta , widokowa lecz asfalt jest tragicznej jakości - baaaardzo śliski , świeci się jak psu ...
Dojeżdżamy do bardzo sympatycznego miasteczka w górach i tutaj juz poznajemy prawdziwe życie Maroka - naganiacze , handlarze , " pomocnicy", sami " hallomyfriendzi". Próbujemy zgodnie z obietnicami osób które były wcześniej w Maroku znaleźć supermarket z piwem i żarciem i tutaj zdziwienie - nic takiego nie istnieje . Trudno , wracamy do hoteliku na regionalne żarcie .


Następnego dnia jedziemy piękną , widokową drogą przez góry RIF do FEZu , kulturalnej stolicy Maroka . Mijamy małe miasteczka w górach , w jednej z miejscowości główna droga krajowa prowadzi środkiem wielkiego targowiska - kury , barany , stery owoców , niesamowity ruch i jazda 10km/h dziurawą , szutrową drogą







Następnego dnia jedziemy na południe , Sahara i MERZOUGA czeka

Drogi w Maroku są niezłej jakości , ruch samochodów nasila się w pobliżu dużych miast i na wybrzeżu , pozostałe drogi są bardzo mało uczęszczane... Otwarte przestrzenie , piękne widoki towarzyszą nam cały czas . Wszędzie towarzyszy nam powszechna akceptacja i wielki szacunek dla motocyklistów - wciąż pamiętają o Dakarze ... Jedziemy białymi drogami drugiej kategorii ale ich stan nas pozytywnie zaskakuje , podobnie jak czasami ich oznakowanie ( to juz negatywnie ) - nikt nie zna "robaczków "


Ale wielka piaskownica , wiekszość SAHARY nie jest piaszczysta lecz kamienista , czarna






