Powitanie z Kołobrzegu
: sob maja 24, 2014 9:49 am
Witajcie, mam na imię Arek i rozjeżdżam od roku wszystkie drogi i dróżki w zachodniopomorskiem. Varadero 2004 kawał kloca i na moje 183 cm trochę za wysoki poza asfaltem. Tak czy siak moto zamieniłem z nieodżałowanego stylistycznie Intrudera 1400, na którego modyfikacje wydałem więcej niż był sam wart. Robiąc jednak trochę kilometrów w sezonie i chcąc wygodniej machać trasy po 300, 500 i więcej kilometrów, do tego od dwóch lat we dwoje, musiałem wymienić sprzęta.
Nie oszukujmy się - 40 tysięcy km w sezonie nikt u nas nie robi, dla średniego gospodarstwa domowego wydanie równowartości wachy na 1000-1500 km jazdy miesięcznie jest kwotą ledwo do przełknięcia i zaakceptowania.
Intruderem zrobiłem parę razy dystans ponad 500km i naprawdę to dawało w kość. We dwie osoby jednym strzałem 750km było prawdziwą próbą charakterów. Nie mówię tu o szybkim przelocie autostradą ale o mozolnym powrocie przez góry, który zajął pół doby w siodle.
Klamka zapadła i jest Varadero. Kupiony w Warszawie, trasę 600km do domu we dwoje bez bólu w tyłku i krzyżu machnęliśmy na lajcie:)
Nie oszukujmy się - 40 tysięcy km w sezonie nikt u nas nie robi, dla średniego gospodarstwa domowego wydanie równowartości wachy na 1000-1500 km jazdy miesięcznie jest kwotą ledwo do przełknięcia i zaakceptowania.
Intruderem zrobiłem parę razy dystans ponad 500km i naprawdę to dawało w kość. We dwie osoby jednym strzałem 750km było prawdziwą próbą charakterów. Nie mówię tu o szybkim przelocie autostradą ale o mozolnym powrocie przez góry, który zajął pół doby w siodle.
Klamka zapadła i jest Varadero. Kupiony w Warszawie, trasę 600km do domu we dwoje bez bólu w tyłku i krzyżu machnęliśmy na lajcie:)