Po dzikich i pięknych górach ANTYATLASU dojeżdżamy do TIZNITu , miasta słynącego ze srebrnych wyrobów Berberyjskich . Na dzień dzisiejszy niewiele z tego zostało , kiedyś ponoć było sporo zakładów rzemieślniczych , my znaleźliśmy tylko trzy ... Samo miasto nie ciekawe , jedziemy nad Ocean i szukamy noclegu przy plaży. Na drugi dzień planowaliśmy trochę odpocząć na plaży , troszkę popływać , poopalać się - ósmy dzień podróży - po południu krótki przelot do TAROUDANT )( skąd mamy wyruszyć przez TIZI-N-TEST najtrudniejszą przełęcz w ATLASIE do MARRAKESZU . Rano okazuje się , że niebo jest zachmurzone , plaża taka sobie , dzielimy się na dwie grupy . Jedna jedzie na południe sprawdzić plaże w SIDI IFNI , druga udaje się do TIZNITU dokończyć zakupy u rzemieślników , a następnie ma bardzo ważne zadanie uzupełnić kończące się zapasy alkoholu w AGADIRZE i wspólny nocleg w TAROUDANT . Plaża okazuje się być bajeczną i jeżeli ktoś chce zobaczyć Marokańskie wybrzeże to tylko na południu . Mnie przypadł w udziale wyjazd do AGADIRU . Horror , ruch , wrzask , setki pensjonatów i hoteli , do centrum handlowego jechaliśmy przez miasto ok 30 km

. Tragedia , i tak spędzają wczasy w Maroku klienci biur turystycznych , 0 pojęcia o prawdziwym Maroku , sama komercja i komercja . Nocleg w kazbie poza miastem przechodzi nasze najśmielsze oczekiwania , rewelacja . Czyściutko , super żarcie , basenik - managerem jest Marokańczyk który przez kilkanaście lat prowadził Hotel w Irlandii .

Rano po śniadanku ruszamy na podbój ATLASU

. Po przejechaniu kilkunastu zakrętów pojawiają się piękne widoki . Przystajemy na chwilę , robimy zdjęcia , co niektórzy piją wczoraj zakupione piwko i ruszamy dalej. Wyjeżdżam na drogę i kontem oka widzę pędzącego z góry starego rupiecia - nie wiem nawet co to było - gość tnie zakręty i wali moim pasem ... Chłopaki mówią , że z tyłu wyglądało to nieciekawie , jakimś cudem rzuciłem motocykl w kierunku barier i prawie się o niego otarłem . Zaczął z piskiem hamować ale zatrzymał się ponoć za następnym winklem ... Uff wiedzieliśmy że to najtrudniejsza przełęcz ale żeby tak od razu ...
Droga pnie się wąskimi wstążeczkami do góry , od czasu do czasu pojawia się szuterek na drodze i piękne widoki . W wyższych partiach chmurzy się i wieje , ubieramy kondoniki . Napawamy oczy pięknymi widokami i wjeżdżamy na przełęcz , zimno i strasznie wieje . W towarzystwie dwóch kotków grzejących się przy kominku pijemy rewelacyjną kawkę , kontemplujemy widoki i sama świadomość że jesteśmy niedaleko Toubkala - 4670 m uświadamia nam potęgę tych gór . Zjeżdżamy w kierunku MARRAKECHu i postanawiamy znaleźć nocleg jak najbliżej Toubkala . Wjeżdżamy do wioski leżącej na 2000 m piękną doliną . Widok majestatycznego Toubkala jest piekny , niestety widoczność psują nam chmury .

aha zapomniałem wcześniej załączyć zdjęcie - drogowskaz w ANTYATLASIE :

Rano we wspaniałej scenerii gór ruszamy do MARRAKECHU . O dziwo bez większych problemów trafiamy w pobliże Riadu w którym mamy zarezerwowany nocleg . Ponieważ tradycyjnie nocleg mamy w starej części miasta , w Medynie ze względu na wąziutkie uliczki i zakamarki nie jesteśmy w stanie dojechać pod sam Riad . Natychmiast znajduje się " hellomyfriend" na komarku , oferuje swoją pomoc , to już nie daleko . Jedziemy za nim , ten skurczybyk robi nam prawie półgodzinna wycieczkę motocyklami po Medynie , pomiędzy straganami , tłumem ludzi , w wąskich na 2 m uliczkach którymi pod katem prostym skrecamy raz w prawo raz w lewo . Objuczone motocykle w tych uliczkach robia wrażenie , u niektórych widać przerażenie w oczach . Najbardziej zdziwione są osiołki z którymi musimy się wyminąć . Taki sobie folklor , myślałem że go zatłukę , w pewnym momencie podjeżdżamy pod szkołę , wypada z niej tłum dzieci , podbiegają do nas i wskakują na boczne kufry , tank bag . Ja pierdzielę , ciężko jest utrzymać motocykl z kilkunastoma pasażerami

.
Dla mnie osobiście MARRAKECH to jeden wielki syf , ale może w tym jest jego urok ... Dość oryginalne powitanie sprawił nam młody człowiek trzepiąc sobie przy nas gruchę

. Na głównej ulicy Medyny , prawie w południe pokazywał czym go natura obdarzyła ... Medyna Marrakeska jak wszystkie inne pełna sklepików , naganiaczy , ludzi . Sam plac na którym od czasu do czasu odbywają się koncerty , a codziennie występy tubylców , małpy , kobry ...

Z MARRAKECHU jedziemy w kierunku Oceanu do ESSAOUIRY , podobno jednego z najpiekniejszych miast na wybrzeżu . Dla mnie takie sobie ... Przed ESSAOUIRĄ fajny obrazek - kozy na drzewach , tutaj produkuje się olejek arganowy .

Nocleg znajdujemy w znanej z hodowli ostryg QUALIDZIE . Apartamenty przy plaży , fajny widoczek .
Następny dzień to zgodnie z przewidywaniami nudny przelot wzdłuż wybrzeża , nie wjeżdżamy do CASABLANKI ( część ludzi pojechała obejrzeć meczet , poza nim nic nie ma , wielkie , zatłoczone miasto portowe ) . Wjeżdżamy do RABATU i SALE - wrzask ,ścisk , walka o życie na drodze , spierniczamy w podskokach ... Sahara i góry to jest prawdziwe Maroko ...
Na nocleg zatrzymujemy się w ładnym miasteczku ASSILAH z widocznymi wpływami portugalskimi . Czysto i schludnie ... Rano jedziemy do Tangeru , chcemy zobaczyć to sławne miasto ale okazuje się że prom pływa z TANGER MED który oddalony jest o ok. 50 km . Dzida na prom , szybka odprawa paszportowa przy pomocy kolejnego "hellomyfrienda" , później stres bo coś nie tak z biletami promowymi - wszystko było ok tylko leniwce nie popatrzyły na kod przewoźnika - nie pasował in nr. rezerwacji . Jako ostatni wjeżdżam na prom 10 minut po planowanym wypłynięciu

.
Skończyła się fajna przygoda , szkoda ... Na promie kładziemy się na rufie i w promieniach słońca patrzymy tęsknym wzrokiem za siebie ....
Wszyscy już to wiedzą , chcemy tu wrócić ....
Reasumując :
przejechaliśmy ok 3500km
najbardziej podobało nam się prawdziwe Maroko - Sahara oraz góry Antyatlasu i Atlasu , z miast trzeba zobaczyć Fez i Marrakech . Wybrzeże pokazywane turystom - NIE
koszty wyjazdu ok 1100 Euro + 550 E samolot i transport motocykli
po rozmowach z chłopakami w Merzoudze najlepszy okres na wyjazd to październik , na wiosnę w górach leży śnieg ( przełęcze zamkniete od X-V)
WARTO , NAPRAWDĘ WARTO ....

Podróżuje się nie po to , aby dotrzeć do celu, ale po to , żeby być w podróży .