Do dupy taka robota. Jedziemy już któryś dzień szutrówkami i leje i zimno i dzisiaj śnieg padał i zero stopni było że aż musieliśmy zawrócić bo normalnie zaspy i ślizgawica. Tniemy do promu gdzieś w chilijskiej Patagonii. Widoki bajka !!! Andy ośnieżone, roślinność jak w dżungli tylko kurna dlaczego tak zimno. Wszystko nam przemaka. Ja dzisiaj w reklamówkach na butach śmigałem:) Szutry zajefajne ale w deszczu śliskie. Straszna tarka i dziury. Najlepiej się jedzie po tym min. 90-100 km/h ale świadomośc poślizgu i gleby w przepaść lub krowę, konia, guanako, królika samobójce lub sosnę wyhamowuje fantazję i trzeba się męczyć. Dziwne, że jeszcze motki to wytrzymują. Mi poszły dzisiaj mocowania sakiew. Zgubiłem poszerzenie nóżki bocznej. Reszta ok.
Teraz siedzę w łóżku pod wielką pierzyną i się grzeję na jutrzejszy kolejny odcinek. Prognozy są takie że ma jeszcze lać 1-2 dni drogi. Do Santiago mamy ok 1500 km ale dzienny przebieg w tych warunkach spadł nam do 200-300 km.
Ogólnie cały wyjazd można by objechać wiadrem ale kierowca raczej wymagany z doświadczeniem.
Co do bloga to albo nie ma sieci albo coś tam innego dłubię albo mi się nie chce. Rogal z Tomkiem to fanatycy. Zwlaszcza Tomek. Pierwsze co robi po zatrzymaniu to pisze bloga:):) Zresztą kolej rasta luzak. Dziwne że jeszcze udaje mu się z nami jechać. Codziennie ma podbramkowe uślizgi lub gleby. Blokuje mu się ostatnio tylni hamulec.

:) Ale zamiast go czyścić leci do miasta szukać wifi:):)
Teraz ma net ale tak wolny że nie mogę wysłać fotek.
Chile fajniejsze chyba od Argentyny. Standard życia wyższy ale i ceny wyższe. 1 litr benzyny w Chile to 3.8 zł a w Argentynie 2, 5 zł.
Nasz wyjazd to ciągłe nakręcanie km choć niby zakładalśmy tylko 400 dziennie. To chyba taki rekonesans przed kolejnym przyjazdem tutaj.
To tyle. Pozdrawiam wszystkich:)